Wyższa magia - Kira Izmajłowa

Wyższa magia - Кира Измайлова, Kira Izmajłowa

 

Szkoła dla czarodziei to motyw już od dawna pojawiający się w powieściach z gatunku fantasy – wspomnieć można tu chociażby Czarnoksiężnika z Archipelagu - a popularności w XXI wieku przysporzyła mu bez dwóch zdań seria książek o Harrym Potterze. Tematyka magicznego systemu edukacyjnego podjęta została również w przeczytanej przeze mnie niedawno powieści Wyższa magia. Książka Kiry Izmajłowej przysporzyła mi dwóch problemów. Pierwszy dotyczył klasyfikacji gatunkowej – bo należałoby zapewne uznać ją za urban fantasy, jednak w moim odczuciu lepiej charakter książki oddawałoby zdanie, iż jest to powieść o niczym szczególnym, z pewnymi elementami urban fantasy, kryminału i romansu. Drugi problem to ocena – gdyż mimo, że jest to książka dość przeciętna, to naprawdę mi się spodobała. Z czego wynikają moje pozytywne wrażenia?

 

Główną bohaterką Wyższej magii jest Naina Jurijewna Czernowa – studentka Państwowego Uniwersytetu Magicznego (PUM), która stanowczo zbyt często wtyka nos w nie swoje sprawy. Kiedy więc dowiaduje się o tajnym dziale biblioteki, z którego korzystać mogą tylko osoby z równie tajnego 6 piętra uczelni, postanawia się tam włamać i poznać sekrety tajnego wydziału. Kiedy jej postępek zostaje wykryty, ku jej zdziwieniu nie zostaje wyrzucona z uniwersytetu, tylko przeniesiona na osławione 6 piętro, które – jak się okazuje – mieści wydział magii bojowej.

 

Należałoby zapewne wyjaśnić, czemu uznałam, iż określenie urban fantasy niekoniecznie pokazuje, czego należy się po powieści spodziewać. Otóż, mówiąc w wielkim skrócie – mało fantasy w fantasy. Początek zapowiada się obiecująco – magiczny uniwersytet, tajemny wydział, materializacja i dematerializacja przedmiotów, znikające korytarze, zaginanie przestrzeni, ogniste kule... szkoda tylko, że tego wszystkiego doświadczyć możemy jedynie przez jakąś ¼ książki – później autorka spycha warstwę fantastyczną na dalszy plan, przestaje ją traktować jako coś niezwykłego, ot, zwykła dyscyplina naukowa. Samo obdarcie magii z niezwykłości i przedstawienie badań nad nią jako niewiele różniących się od tradycyjnych badań naukowych to ciekawy koncept, mający spory potencjał, jednak trochę zgrzyta to, iż autorka najwyraźniej objęła tę koncepcję dopiero w trakcie pisania, a nie już od początku powieści.

 

Wspomniałam, że w Wyższej magii pojawia się wątek kryminalny, jednak nie jestem pewna, czy nie jest to twierdzenie na wyrost. Pojawiają się trzy mini-wątki kryminalne, które w dość zgrabny sposób łączą się ze sobą. Rozwiązania intryg są właściwie podane na tacy, i choć nie są może aż tak proste, aby domyślić się ich na samym początku, to nie ma też miejsca na zbyt długie główkowanie. Ot, takie małe urozmaicenie fabuły, w której właściwie zbyt dużo się nie dzieje. Na plus należy jednak zaliczyć Izmajłowej, że w środkowej i końcowej części powieści wykorzystuje szczegóły wspomniane mimochodem gdzieś na początku – świadczy to o dokładnym przemyśleniu i rozplanowaniu książki, przynajmniej w kontekście wstawek kryminalnych.

 

O wątku romantycznym można powiedzieć, że – paradoksalnie - równocześnie jest go dość dużo jak i naprawdę mało. Dużo, gdyż sporą część Wyższej magii autorka poświęciła na przedstawienie sylwetki pewnego bohatera, odkrywanie jego tajemnic i budowanie relacji między nim a Nainą. Mało, gdyż na dobrą sprawę, owe relacje „romantyczny” charakter mają przez znikomą część powieści. Nie ma tu miejsca na cukierkowość, na egzaltowane wyznania miłości czy też szczegółowe przedstawienie relacji bohaterów, kiedy są już w związku. Romans jest – i tyle. Autorka nie rozgrzebuje tego tematu, tylko przechodzi nad nim do porządku dziennego. Osoby stroniące od romansów nie powinny się więc książki obawiać, za to miłośnicy (czy też raczej, w większości – miłośniczki) historii miłosnych mogą mocno się zawieść. Co prawda sama należę raczej do tej drugiej grupy, ale ponieważ co za dużo to nie zdrowo, spodobało mi się takie podejście do kwestii wątku uczuciowego – zawsze to jakaś odmiana.

 

Taki a nie inny sposób przedstawienia wątku romantycznego wynikał bezpośrednio z charakteru głównej bohaterki – Naina to dziewczyna bardzo pragmatyczna, dość chłodna w sferze emocjonalnej, przez co niezdolna do zakochania się na zabój, co w pewnym momencie sama stwierdza. Nie skupia się na porywach serca (bo też jej serce, o dziwo, nie jest skore do żadnych wyskoków), tylko na nauce, karierze naukowej i sprawach codziennych. Ponieważ ambicja idzie u niej w parze z uporem i pracowitością, powoli, acz systematycznie dąży do celu. Przez kolejne karty książki nabiera też pewności siebie i dojrzewa emocjonalnie, mamy więc do czynienia z bohaterką dynamiczną, a śledzenie jej rozwoju (zarówno pod względem charakteru, osiągnięć naukowych jak i nawet wyglądu zewnętrznego) jest naprawdę interesujące.

 

Na koniec wypadało by wspomnieć również o warstwie technicznej powieści. Książka składa się z czterech części, z których każda opisuje inny okres uniwersyteckiej kariery Nainy – od studentki czwartego roku do jednej z najlepszych doktorantek. Narratorką całej powieści jest główna bohaterka, toteż oprócz akcji (której, jak już wspomniałam, nie ma zbyt dużo) mamy całkiem sporo wewnętrznych przemyśleń – na szczęście jednak, ze względu na charakter Nainy, nie są one męczące, co niestety często się zdarza, gdy narratorki są bardziej egzaltowane. Całość została okraszona również sporą dozą specyficznego (jak wnioskuję – typowo rosyjskiego) humoru – niezbyt subtelnego, ale dobrze spełniającego swoją rolę – u mnie niejednokrotnie wywołał uśmiech na twarzy, a sporadycznie nawet lekki chichot – co nie zdarza się mi zbyt często, toteż przemówiło na korzyść książki.

 

Wyższa magia to typowa powieść służąca tylko i wyłącznie rozrywce – przy czym wielbiciele wartkiej akcji nie mają tu czego szukać. Książkę można za to polecić osobom szukającym czegoś w rodzaju współczesnego odpowiednika powieści pensjonarskiej, okraszonej dodatkowo szczyptą fantastyki. Atrakcyjności historii dodaje też osadzenie akcji we współczesnej Moskwie – w zalewie książek z zachodu jest to ciekawe urozmaicenie. Mogę powiedzieć z całą pewnością, iż nie jest to moje ostatnie spotkanie z fantastyką zza wschodniej granicy – mimo, że ta konkretna powieść do genialnych czy nawet bardzo dobrych nie należy, to nieźle się przy niej bawiłam, a specyficzny klimat trafił w mój gust. Jeśli inne książki wschodnich autorów okażą się jeszcze lepsze, to chyba właśnie zyskałam nowe pole do czytelniczych odkryć – z czego bardzo się cieszę.